Spotkaliśmy się 14 marca 2012 roku, po seminarium astrofizycznym, jakie miałem okazję wygłosić na Wydziale Fizyki, Astronomii i Informatyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Michał Żołnowski jest z zawodu lekarzem, ale to nie przeszkadzało mu w rozwijaniu pasji astronomicznej.

Pamiętam, jak jeszcze jako licealista śledziłem jego poczynania w dziedzinie astrofotografii na internetowych forach astronomicznych. Spore postępy i rozwój w tej dziedzinie chyba były początkiem tego co zdarzyło się 6 lat temu.
Jako że posiadałem spore doświadczenie w poszukiwaniu komet muskających Słońce, postanowiliśmy po krótkiej naradzie rozpocząć pierwszy w Polsce amatorski projekt poszukiwań planetoid z wykorzystaniem teleskopu i kamery, jakie Michał posiadał na swojej działce we Włoszech. Super sprawa. Poza odkrywaniem komet, zawsze miałem chrapkę na znalezienie nowych planetoid.
Szybka decyzja zaowocowała rozpoczęciem działań, które zakończyły się sukcesem. Czym tak naprawdę jest poszukiwanie planetoid?
To w zasadzie mozolne i systematyczne przeglądanie nocnego nieba, czy gdzieś w jego obrębie na tle gwiazd nie przemieszcza się słaby świetlisty punkt. Na świecie działa kilka wielkich projektów przeglądowych, wyszukujących hurtowo nowe planetoidy. Skuteczność nie jest jednak stuprocentowa, dlatego pole do popisu dla małych obserwatoriów, choć staje się coraz bardziej ograniczone, nadal rokuje wyszukiwaniem nowych planetoid.
Włoska stacja obserwacyjna stwarzała niezwykłe możliwości śledzenia obiektów, nawet o 400 tysięcy razy słabszych niż te, jakie dostrzegamy gołym okiem. To tak, jakby np. spoglądać na obiekt rozmiaru piłki nożnej z odległości Ziemia-Księżyc. My oczywiście sięgaliśmy dalej, wyszukując obiektów o rozmiarach rzędu kilometra między orbitami Marsa i Jowisza.
6 lat obserwacji w poszerzającym się gronie przyjaciół zaowocowało zgłoszeniem ponad 2 tysięcy kandydatów na nieznane do tej pory planetoidy. Nie wszystkie odkrycia da się jednak szybko zweryfikować. Żeby zostać odkrywcą planetoidy, od momentu jej wykrycia do stwierdzenia takiego faktu niejednokrotnie musi upłynąć 5-10 lat. W tym czasie astronomowie z instytutu Minor Planet Center stwierdzają, z czym mamy do czynienia i gdy dokładnie poznają orbitę, po jakiej planetoida się porusza, wówczas wpisują ją do katalogu planetoid numerowanych, a odkrywca ma prawo do jej nazwania w ciągu kolejnych 10 lat.
Miałem okazję ostatnio zrobić zestawienie tego co odkryliśmy i obiektów których potencjalnie będziemy odkrywcami. Na liście jak do tej pory znajduje się dopiero kilkadziesiąt obiektów:
- 8 planetoid numerowanych z czego 7 zostało nazwanych
- 35 planetoid oczekujących na otrzymanie numerów, które niemal na pewno w niedalekiej przyszłości będziemy mogli nazwać
- blisko 50 obiektów których obserwacje wymagane są jeszcze przez co najmniej kilka lat, gdzie z dużym prawdopodobieństwem będziemy ich odkrywcami.
I grubo ponad tysiąc obserwacji niepotwierdzonych jeszcze przez Minor Planet Center. Procedury polityka wpływają na czas oczekiwania, często też okrawając pulę obiektów przyznawanych jako odkrycia. Niemniej nasze głowy od nadawania nazw pełne pomysłów. Będzie o czym pisać, będzie kogo spotkać, mówiąc poprzez takie wyróżnienie uhonorowanym - dzięki za to co robicie...
Autor: Michał Kusiak