Tragicznie zmarłych członków rodziny Kaimów żegnały w szczyrkowskim kościele pw. św. Apostołów Piotra i Pawła rzesze mieszkańców beskidzkiej miejscowości, w tym najbliżsi krewni ofiar, a także uczniowie – koleżanki i koledzy zmarłych dzieci. Po liturgii w kościele żałobnicy odprowadzili doczesne szczątki zmarłych na pobliski cmentarz.

Tytulowy szczyrk

Uroczystość prowadził bp Piotr Greger. Przed Mszą św. nad ośmioma urnami tragicznie zmarłych mieszkańców Szczyrku modlono się w przykościelnej kaplicy. W trakcie uroczystości odczytano list kondolencyjny od prezydenta RP Andrzeja Dudy. „Jestem przekonany, że zmarli pozostaną na zawsze w pamięci społeczności, jako dobrzy, pracowici, uczynni i serdeczni gazdowie. Takimi zapamiętają ich liczne osoby, które przez kilkadziesiąt lat gościły u nich, na Kaimówce, aby tu, u stóp Skrzycznego wypoczywać, uczyć się podstaw narciarstwa, czerpiąc z ogromnej wiedzy i doświadczenia zawodniczego i trenerskiego Józefa i Wojciecha Kaimów. Będzie nam ich brakowało. Pozostaje żal, pamięć i modlitwa” – napisał prezydent.

Głos zabrał także burmistrz Antoni Byrdy, który zaznaczył, że dziś wielu wciąż zadaje sobie pytanie, dlaczego tak się stało.

- W obliczu tej ogromnej tragedii żadne słowa nie są w stanie wyrazić i ukoić bólu oraz cierpienia” – podkreślił samorządowiec.

Po liturgii w kościele nastąpił pochówek na pobliskim cmentarzu. Kondukt żałobny, w którym nie zabrakło górali, przeszedł główną ulicą Szczyrku.

Do tragedii doszło 4 grudnia. W wyniku katastrofalnej eksplozji życie straciła cała rodzina – czterech dorosłych i czworo dzieci – rodzice, dziadkowie, dzieci i wnuki. Związana ze szkołą narciarstwa rodzina Kaim był powszechnie znana w górskiej miejscowości.

Według informacji prokuratury, wybuch, który spowodował zawalenie się całego trzykondygnacyjnego domu jednorodzinnego i doprowadził do śmierci jego mieszkańców, miał związek z pracami budowlanymi, prowadzonymi pod jedną z ulic.

Udostępnij

0
0
0