Wiele medialnego zamieszania wywołała wczorajsza informacja o rzekomym porwaniu kobiety. Rzeczywistość, najprawdopodobniej, była zupełnie inna.
Według pierwszych informacji, przekazanych przez portal Bielskie Drogi przy restauracji Dworek w bielskich Mikuszowicach mężczyzna przemocą wciągnął kobietę do SUV-a BMW i odjechali w kierunku Żywca. Powiadomiona przez obserwatorów policja wszczęła pościg. Pech chciał, że na skrzyżowaniu w Wilkowicach doszło do kolizji z innymi uczestnikami ruchu. Zniszczone zostały co najmniej dwa samochody. Rzekomy porywacz, wciąż poszukiwany, przemieścił się na Żywiecczyznę.
Jednak nie o to chodziło?
Informacje mediów i policji, przekazywane w piątkowy późny wieczór, były jednak znacznie inne. Radio Bielsko podało za bielską komendą, że w rzeczywistości chodziło o coś zupełnie innego. Kobieta zasłabła, mężczyzna pomógł jej wsiąść do samochodu i odjechali. Mundurowi zareagowali na takie sygnały, jakie otrzymali.
Można sobie zadawać pytanie, czy policjanci teraz, po każdej zasłyszanej pogłosce, pędzić będą na złamanie karku, taranować pojazdy i stwarzać de facto większe zagrożenie niż to, przed którym chronią?
Ironią losu jest w tej sytuacji to, że w tym tygodniu do komend z woj. śląskiego trafiły nowe szybkie samochody, a w czwartek został oddany do użytku nowo wybudowany posterunek policji, właśnie w Wilkowicach.